czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 47


                                                                   Podkład

-Melody Tucher- gwałtownie odwróciłam głowę kiedy usłyszałam swoje imię i nazwisko -Za co ty znowu przepraszasz do cholery? Czy ja zawsze muszę spieprzyć taką chwilę. Jeny ja już gadam sam do siebie. Zresztą nie ważne. Melody Tucher- Justin nabrał oddechu i krzyknął jak najgłośniej mógł, dwa najpiękniejsze słowa- Kocham cię.- i wtedy rozbrzmiały ogromne oklaski.
              Poczułam jak łzy coraz szybciej spływają po moich policzkach, a ja stałam jak ten słup soli i nie mogłam się ruszyć. Jedyne co robiłam to uśmiechałam się głupio do Justina. Ten widząc moje zachowanie, przytulił mnie szczelnie, po czym pocałował mnie w czoło i powiedział:
-Głupia, nie płacz. Jestem tutaj.
- Wariat! Musiałeś się tak drzeć na całe lotnisko?
- Tak, bo nie wiem czy byś dosłyszała.
-Czy ty sugerujesz, że z moim słuchem jest coś nie tak.
-Nie, ale tak na serio chciałem podkreślić dramatyczność sytuacji.
- Idiota!
-Ale i tak mnie kochasz.
I w tym momencie obydwoje się roześmialiśmy, a wręcz wybuchnęliśmy salwą śmiechu. Kiedy w końcu się ogarnęliśmy zadałam mu strasznie nurtujące mnie pytanie:
-Justin? Czy .. ty.. no wiesz..
- Co mam wiedzieć?
- Zostaniesz teraz ze mną?
-Jak długo będziesz chciała. Dla mojej wariatki wszystko- i nawet nie czekając na moją odpowiedź, wpił się w moje usta.
Ten pocałunek nie był taki jak zawsze całowałam się z Martinem. On był po prostu magiczny. To przy Justinie zawsze latały mi motylki w brzuchu. Co prawda wściekamy się czasami na siebie o byle co, ale jak widać i tak bez siebie nie możemy żyć, choć byśmy nie wiem jak się starali. Boję się momentu kiedy na serio się ze sobą rozstaniemy. Co do rozstań, jak teraz rozwiążę mój rzekomy związek z Martinem. Justin chyba wyczuł mój smutek bo przestał mnie całować, spojrzał się prosto w moje oczy i odparł :
-Ej Mel, co się dzieje?
-Nie, nic takiego. Możesz kontynuować.
- Spokojnie jakbyś nie zauważyła jesteśmy w miejscu publicznym, ale jak chcesz zaraz możemy to zmienić skoro jesteś taka napalona na swojego chłopaka.- mówiąc to poruszał śmiesznie brwiami, na co oby dwoje wybuchnęliśmy ponownie śmiechem, lecz po chwili ogarnięcia dokończył swoją wypowiedź- ale tak na serio widzę, że o czymś pomyślałaś i zrobiło ci się smutno.
-Ale nie będziesz zły?
-Tak od razu walnę focha i się do ciebie przestanę odzywać, po chwili kiedy cię odzyskałem.
-A tylko spróbuj!
- Mel proszę powiesz mi o co w końcu chodzi.
- No tutaj jesteście! Ile można na was czekać!- krzyczała na nas Sam.
Ona jak zwykle ma to kochane wyczucie.
-Ej no tylko nie mówcie mi, że nie jesteście razem, bo chyba powieszę się razem z...
-Z? - spytał się Justin.
-A no tak bo ty nic nie wiesz. Z twoim kochanym przyjacielem Chrisem- odparłam, po czym dodałam- Zbieramy się do domu ?
-Sam pozwolisz, że porwę gdzieś moją DZIEWCZYNĘ.
        Ta tylko wcisnęła mi do kieszeni mój telefon, który miała przy sobie oczywiście, uśmiechnęła się  i podskakując oddaliła się od nas. Wariatka pomyślałam, ale tak bardzo jej za to dziękuję, że chyba pomyślę jak będę mogła podziękować, lecz raczej już znalazłam pomysł. Spojrzałam się na Justina, widziałam tą radość w jego oczach. Jak ja bardzo czekałam na taką chwilę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi go brakowało. Nie chciałam długo rozmyślać nad tym, więc zaczęłam od pytania w stronę mojego chłopaka:
- To gdzie ty chcesz mnie porwać?
- Pierw zrobię to.
Zauważyłam, że wyjął bandamkę i zasłonił mi nią oczy. Co oznacza jedno :
" Niespodziankę", tak bardzo je lubiłam, chyba jako jedna z nielicznych, ale tak to już ze mną jest. Nagle poczułam, że Justin niesie mnie na rękach. Po chwili kiedy wyszliśmy z lotniska, bo poczułam chłodny wiatr, który przeszedł moje ciało. Postawił mnie na ziemi, wpakował jakimś cudem do samochodu, chyba taksówki. Nagle poczułam jak ruszyliśmy, Bieber cały czas trzymał mnie za rękę. Czułam się dziwnie, ale znając Justina to będzie coś wyjątkowego.
***
Po skończonej już podróży autem poczułam ponownie jak bierze mnie na ręce. Zrobiliśmy kilka kroków, weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Kilka minut drogi i nareszcie postawił mnie na ziemi. Nie potrafiłam się nawet odezwać, bałam się, że coś popsuje. Po chwili poczułam jak jego palce odplątują mocny węzeł, starał się chyba nie wyrwać mi włosów, ale i tak mu się to nie udało. Po kilku minutach walki Justina z bandanką poczułam, że już nic mi ich  nie zasłania, lecz ja nadal miałam je zamknięte. Usłyszałam jak się śmieje i szepcze mi do ucha:
- No otwórz w końcu te oczy, nie mów mi, że nie jesteś ciekawa gdzie jesteś.
Na początku otworzyłam prawe oko, po chwili znowu je zamykając. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam moje oczęta. Byłam na scenie w teatrze. Obok nas stał fortepian. Spojrzałam się pytająco na Justina, a on tylko się uśmiechnął wziął mnie za rękę i oby dwoje usiedliśmy przy instrumencie. Chłopak pocałował mnie w policzek i powiedział:
- Napisałem to wczoraj, więc proszę o wyrozumiałość i proszę staraj się nie przerywać jak to masz w rodzaju- uśmiechnął się pod nosem i zaczął grać.
Piosenka była piękna, nawet nie wiem kiedy rozpłakałam się już nie wiem, który raz dzisiaj jak małe dziecko, lecz on nadal kontynuował. Kilka zdań zapadło mi głęboko w głowie. Czułam, że już nigdy jej nie zapomnę. Zdania brzmiały następująco:
"There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm.
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together."
Co prawda nie była to piosenka opisująca dzisiejszy stan, ale i tak była piękna. Napisał ją prosto z serca i takie były najlepsze. Gdy usłyszałam ostatnie dźwięki klawiszy, spojrzałam się w jego stronę, on również płakał. Po chwili nasze spojrzenia się spotkały, po czym szybko mnie do siebie przytulił i wyszeptał mi prosto do ucha:
- Melody, obiecaj mi, że już nigdy się nie rozstaniemy. Kocham cię jak wariat, każdy dzień bez ciebie jest dniem straconym. Wiem, że często się kłócimy, ale to tylko nas umacnia. Kocham Cię.
Nie wiedziałam jak mam mu odpowiedź, nie mogłam mu tego obiecać, ale w końcu za mocno go kochałam i za dużo dla mnie znaczył:
- Justin, obiecuję. Też cię kocham jak taka idiotka. Nie widzę nikogo oprócz ciebie na miejscu mojego chłopaka. Nie mogę cię oszukiwać. Martin. Tak naprawdę nie kocham go tak jak ciebie. Co prawda kocham go jak brata, ale nie tak jak ciebie. Co do piosenki jest piękna, bo prosto z serca. Nawet nie wiesz jak poruszyła moje uczucia. Teraz kocham cię jeszcze bardziej chociaż nie wiem czy to jeszcze jest możliwe kochać cię bardziej niż ja. Mam nadzieję, że nagrasz ją w studiu, bo chcę słuchać jej codziennie, a teraz proszę pocałuj mnie.
Tak jak poprosiłam, tak zrobił. Pocałował mnie. Ten pocałunek był jeszcze bardziej namiętny niż ten na lotnisku. Nasze języki tańczyły swój dawny taniec miłości tak jak w Paryżu. Nawet nie chce wiedzieć jak potoczyłoby się moje życie gdyby nie ten obóz i feralny wypadek. Cieszyłam się, że jestem teraz tutaj z nim. Po prostu czułam, iż jestem we właściwym miejscu z właściwą osobą. Odsunęliśmy się powoli cały czas patrząc w swoje oczy. Musieliśmy już nabrać powietrza, którego nam powoli brakowało. Wpatrywaliśmy się w siebie tak długo dopóki nie poczułam wibracji w telefonie. Był to sms. Nie chciałam go odbierać, lecz Justin swoim spojrzeniem zmienił moje zdanie. W końcu może to coś ważnego. To był sms od taty.
" Wracaj natychmiast do domu! Dość tej samowolki Melody. Jest już 1 w nocy."
Justin zauważył, że cała się trzęsę, przytulił mnie aby uspokoić i przy okazji odczytać sms-a. Kiedy już to zrobił, pomógł mi wstać i powiedział :
-Chodźmy nie chcemy przecież żebyś dostała szlaban.
           Po chwili jechaliśmy już taksówką do domu. Siedzieliśmy oby dwoje w siebie wtuleni trzymając się cały czas za ręce. Po jakiś 20 minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Nie umknęło mojej uwadze, że mój ojciec stał przed domem bardzo zdenerwowany. Spojrzałam ze strachem w oczach na Justina, a ten pocałował mnie w czoło, kazał kierowcy zaczekać i wysiadł razem ze mną. Ojciec kiedy zauważył mojego chłopaka szybko do nas podbiegł Justin nie zdążył nic powiedzieć, bo już leżał na ziemi. Mój tata go uderzył, nie wiedziałam co się dzieje, byłam w takim szoku jak i sam chłopak. Ojciec szarpnął mnie za rękę i zaciągnął w kierunku drzwi. Przed drzwiami odwrócił się i krzyknął:
- Nie waż zbliżać się do mojej córki! Jeżeli jeszcze raz cię z nią zobaczę to nie wiem czy skończy się to tylko na uderzeniu !
-Ale ja ją kocham, tak jak ona mnie - usłyszałam krzyk Justina.
- Czy nie wyraziłem się jasno! Mam wezwać policję, czy iść po coś żeby cię zatłuc?! Za dużo już przez ciebie się wycierpiała! Ułożyła już sobie życie, a ty znowu się pojawiasz! Ostrzegam cię!- krzyknął mój ojciec i wciągnął mnie do domu.
Jak tylko przekroczyłam próg do domu, telefon zaczął mi wibrować, ojcu nie uszło to. Kazał mi oddać telefon i wszystkie urządzenia elektroniczne. Zamknął mnie w pokoju i zakazał mi wszelkiego kontaktu z Bieberem. Podeszłam do okna, widziałam, że Justin jeszcze stoi pod domem, po chwili wyszedł do niego ponownie mój ojciec. Widziałam po ich minach, że na siebie krzyczą. Justin po chwili zrezygnował i odjechał gdzieś taksówką. Nagle do mojego pokoju weszła Sam, która była już w piżamie. Podeszła i szepnęła:
- Melody, dzwoń do niego. Szybko za nim twój ojciec tu przyjdzie.
Uśmiechnęłam się do niej i szybko wykręciłam numer. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Justin?
- Melody, powiedz, że nic ci nie zrobił!
- Nie na razie nic mi nie zrobił. Zabrał mi tylko wszystkie urządzenia elektroniczne i zakazał wszelkiego kontaktu z tobą. Justin boję się.
- Ciii... Ej nie bój się. Wymyślimy coś.
- Nic ci nie jest? Nie wierzę, że cię uderzył.
- Nie martw się o mnie. Wiesz co mam pomysł. Ucieknijmy  gdzieś razem. Nie wytrzymam chwili bez ciebie. Nie teraz jak dopiero cię odzyskałem.
- Justin, to nie ma sensu. Proszę cię. To koniec.
- Melody nie mówisz chyba poważnie ?!- usłyszałam jego srogi głos.
- Przykro  mi- tymi słowami zakończyłam rozmowę.
**********
Niespodzianka ! Napisałam nowy rozdział ! Boże płacze przy nim jak głupia. Wydaję mi się, że jest jednym z najlepszych. Żeby wam nie przedłużać, liczę na wasze komentarze :) Kocham was ! <3 Marta dziękuję, że natchnęło mnie dzięki tobie znowu do napisania. Ten o to najdłuższy rozdział jest dedykowany Tobie i twojej przyjaciółce <3 Dziękuję ! Kocham was ! <3

5 komentarzy:

  1. JESTEŚ NAJLEPSZA NA ŚWIECIE ♥ Nawet nie wiesz ile ten rozdział i dedykacje dla mnie znaczą ! Masz tak wielki talent, że nie potrafię nazwać jakie emocje wzbudzasz w człowieku. Płakałam przez caaały czas czytając ten rozdział i płacze teraz .. nie wiem kiedy uda mi się przestać bo wciąż mam w oczach to jak Justin musiał wyglądać po tym jak Mel powiedziała mu, że to znowu koniec ..
    KOCHAM CIĘ I DZIĘKUJĘ ♥ ! -Smiling_Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG !!! Dziewczyno kocham twojego bloga ! <3 Jesteś niesamowita, nie wiem co powiedzieć ! : ) A końcówka taka z ALAYLM, chociaż ty i tak masz pewnie co innego na myśli niż to w teledysku. Chodzi mi w sensie, że pewnie masz jakiś plan co do tego : ) I niekoniecznie pewnie pomyślałaś o ALAYLM :P Pisz szybciej 48 rozdział : ) OMG ! <3 A i jeszcze jesteś coraz bliżej 50 ! : ) -Misia

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeeezu ! Popłakałam się ! Jeeejku cudnowny to mało powiedziany . Tego nie da się określić słowami . Kochamkochamkocham *__*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. Kilkudniowa załamka po ostatnich słowach O.o Czekam, aż się wszystko ułoży… *.* <3 Pisz dalej, proszę.. -KaTe

    OdpowiedzUsuń
  5. A taki piękny początek. Miałam już nawet w głowie ułożony komentarz, ale jak coraz dalej czytałam, zaczęłam go zapominać…Czemu tak się skończyło? Jak pojawił się moment z tym jej szlabanem, to tak sb pomyślałam, że może Justin zacznie się tak do niej romantycznie wkradać nocami, ale niestety. Błagam, niech to się tak nie kończy. Wierzę, że coś wymyślisz, ale nie żeby tak podobnie brzmiało całkowite zakończenie tego bloga.
    Pozdrawiam <333333 -LoveYaBieber_xo

    OdpowiedzUsuń