czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 51



                                                                  Podkład
                         W centrum handlowym po prostu był niezły tłok, choć było nawet wcześnie. Ludzie biegali w tą i z powrotem krzycząc, kłócąc się i denerwując, że czegoś jeszcze nie mają. Nie rozumiem takich ludzi, zamiast cieszyć się magią świąt, że można takie święto spędzić razem z rodziną, zjednoczyć się to oni martwią się ile to  muszą wydać i tylko narzekają. Osobiście kocham wigilię, składać sobie życzenia przy dzieleniu się opłatkiem, śpiewanie kolęd, widzieć tą radość na oczach innych kiedy otwierają swoje prezenty. Święta są po prostu czymś czym zbliżają do siebie członków rodziny.  U nas w tym roku spędzamy je po przyjacielsku i z rodziną. Dobra dość rozmarzania się! Trzeba kupić prezenty dla wszystkich. Po kilku godzinach szukania kupiłam dla wszystkich upominki.  W takich upominkach znalazły się płyty, śmieszne etui na telefon, T-shirt, gadżet do auta i wiele innych. Chodząc tak mocno zgłodniałam, a co to za zakupy bez  nie zjedzenia czegoś. Tak, więc udałam się do McDonalda oraz zamówiłam Happy Meal`a, a zabawkę oddałam małej dziewczynce, która siedziała z rodzicami nie daleko mojego stolika. Gdy już zjadłam, wzięłam swoje torby i udałam się w stronę wyjścia. Wychodząc przez obrotowe drzwi, zauważyłam zakapturzonego w ciemnych okularach chłopaka. Poczułam zimny powiew wiatru. Chwilę odetchnęłam i już chciałam ruszać w stronę domu, kiedy ktoś wyrwał mi moją torebkę i zaczął uciekać. Za chwilę za tą osobą poleciał ten chłopak, którego mijałam wychodząc. Byłam tak zaskoczona akcją, że stałam jak wmurowana w ziemię. Po chwili otrząsnęłam się i sama ruszyłam w pogoń.  Z tymi wszystkimi torbami z zakupami po kilku minutowej pogoni, dostając powoli zadyszki odpuściłam. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam liczyć straty i przypominać sobie co znajdowało się w mojej torebce. Spędziłam na tej ławce może z pół godziny, gdy odpoczęłam i skończyłam użalać się nad stratą, skierowałam się do domu. Przeszłam już kilkanaście kroków, kiedy usłyszałam głos:
- Chyba powinnaś bardziej uważać. Czy to nie twoje ?- zapytał chłopak z galerii.
- Tak to moje. Fakt, powinnam bardziej uważać, dzięki za radę. Może w ramach podziękowań dasz zaprosić się na jakąś kawę ?
Chłopak od razu spoważniał, sama nie wiedziałam dlaczego. Nawet nie widziałam połowy jego twarzy. Gdyż zakrywał ją daszek jego full capa plus kaptur i ciemne okulary na nosie. Lustrowałam go wzrokiem jak nienormalna, ale miałam dziwne wrażenie, że go znam. Po chwili chłopak się zorientował, że mu dziwnie się przyglądam szybko odparł :
- Wystarczy mi jak następnym razem będziesz uważała. Wesołych Świąt!
- Ok już będę. Tak ogólnie to nad nami jest jemioła- cicho się zaśmiałam- Wiesz co to oznacza?
- Tak wiem, ale nie sądzę- nie pozwalając mu kończyć, pocałowałam go. Po chwili przestałam, odsunęłam się, spojrzałam się lekko zawstydzona, a on dokończył co mówił wcześniej- żeby to było odpowiednie.
- Przepraszam. To może jednak pójdziemy na tą kawę? - zapytałam
- Melody, sądzę, że nie powinniśmy. Nie znasz mnie.
Czy on właśnie powiedział moje imię? On mnie zna, wiedziałam. Szybkim ruchem zwaliłam mu nakrycie głowy i zdjęłam okulary. Ta osoba, która się kryła, nigdy bym się nie spodziewała, że to będzie ON. Szybko bez słowa, wzięłam od niego torebkę i pobiegłam w stronę domu. Na szczęście mnie nie gonił ani nic. Nie wiem co bym mu powiedziała. Naprawdę nie wiem. Justin należy do takich osób, przy których nigdy nie wiem jak się zachować. Wiem to dziwne, lecz ja tak mam. Biegnąc do domu czułam jak łzy napływają mi do oczu. Po chwili już leciały one po moich policzkach razem z tuszem. Gdy byłam już blisko z domu otarłam łzy i tusz z twarzy żeby rodzice nie pomyśleli znowu, że stało się coś złego. Wzięłam kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić i wtedy przypomniałam sobie o pocałunku. Nie wierzę w siebie po prostu. Jestem nienormalna, sama siebie zabijam od środka.
- Dobra dość. Muszę iść do domu i pochować prezenty- pomyślałam i tak też zrobiłam.
Gdy weszłam do budynku od razu rodzice zadawali mi tysiące pytań typu: jak się czuję, czy wszystko ok itp. Ja tylko odpowiadałam im skinięciem głowy lub pomrukiem. Po rozebraniu się z zimowej kurtki, szalika, czapki i butów, udałam się do swojego pokoju. Tam też głęboko w szafie schowałam wszystkie prezenty, a torebkę walnęłam w najdalszy kąt pokoju, nie chciałam na nią patrzeć, bo od razu miałam JEGO przed oczami. Gdy wszystko już wykonałam, wzięłam laptopa wysłałam mailowo życzenia świąteczne do rodziny i znajomych. Po czym udałam się do moich kochanych przyjaciół, którzy przesiadywali w pokoju Sam.  Z nimi poprawił mi się humor, lecz żadnemu z nich nie wspomniałam o  spotkaniu Justina. Chciałam to zostawić dla siebie, wiem, że teraz zachowywałam się samolubnie, ale bywa. Nie będę im zawracać nim głowy skoro nie chcę się ujawniać to ja za niego tego nie zrobię. Wracając do przyjaciół, dowiedziałam się jak nasze mamy dzisiaj świrują. Jedna przez drugą coś gotuje i jest wielki bałagan w kuchni. A nasi ojcowie siedzą w salonie, oglądają jakiś mecz oraz naśmiewają się co chwile z naszych matek. Dzisiaj w moim domu panuję istny haos, jak w każde święta. Po kilku godzinach wspólnych rozmów, zorientowaliśmy się, że już prawie wieczór i wypadałoby się ładnie ubrać na wigilię, więc udałam się do siebie i ubrałam się w taki strój. Moje włosy postanowiłam ułożyć w swoje naturalne loczki, jedynie grzywkę delikatnie wyprostowałam i podpięłam beżowym kwiatkiem.  Kosmetykami podkreśliłam swoje oczy i maznęłam usta błyszczykiem. Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół po schodach na wigilię. Tam okazało się, że wszyscy czekali tylko na mnie, więc lekko się za czerwieniłam. Wszyscy podzieliliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia. Właściwie wszyscy życzyli mi zdrowia, szczęścia, miłości i wiele dobrego, a wieczerza przebiegła tak jak zawsze. Były żarty taty, pyszne jedzenie robione przez moją i moich przyjaciół mamy, wspaniała atmosfera. Po zjedzeniu posiłków nastąpił czas na śpiewanie kolęd. Na szczęście Chris wziął gitarę i umiał grać kolędy, czasami nie trafiał w tą strunę co trzeba, ale trzeba przyznać dawał radę. Reszta osób śpiewała kolędy, nawet nasi ojcowie. Widziałam jak z powodu, że wszyscy śpiewają naszym mamą kręcą się łezki w oku. Po zaśpiewaniu dużej ilości kolęd przyszedł czas na prezenty. Każdy na chwilę zniknął z  salonu i poszedł po prezenty, ja również. O dziwo zabrałam się z wszystkimi za pierwszym razem. Porozdawałam wszystkim prezenty i widziałam ich uśmiechy na twarzach, dlatego dawanie upominków sprawia mi taką przyjemność. Szczęśliwa usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam rozpakowywać prezenty od pozostałych dla mnie. Dostałam od rodzeństwa Beadles koszulkę ze zdjęciem naszej czwórki, od Sam dostałam trzy książki, tylko ona tu dba żebym cały czas kochała czytać, od rodziców pieniądze, od rodziców Chrisa i Caitlin perfum Chanel, a od cioci i wujka kolekcję filmów z Audrey. Ogólnie byłam zadowolona. Każdy się cieszył i trafił z prezentem. Po kilku godzinach rozmów już strasznie byłam zmęczona, może dlatego, że wcześnie wstałam. Z tego powodu przeprosiłam pozostałych i udałam się do siebie do pokoju. Po chwili przyszła za mną Sam.
- Melody, słuchaj, bo jutro idę z Chrisem gdzieś i czy mogłabyś mi pożyczyć tą swoją torebkę co miałaś dzisiaj na zakupach? Wiesz, że ją lubię.- odparła z miną szczeniaka kuzynka.
- Tak jasne, nie ma sprawy. Powinna być w tamtym rogu- powiedziałam wskazując palcem na miejsce, gdzie ona się znajdowała.
Sam tylko się uśmiechnęła, podbiegła do niej, wzięła ją, powiedziała ciche "dzięki" i wyszła. Ta dziewczyna to ma dzisiaj energię. Mi już się zamykały oczy, więc wzięłam moją piżamę i poszłam do łazienki w celu wzięcia prysznicu i przebrania się w nią. Po wykonaniu tych czynności powróciłam do pokoju, a tam ku mojemu zdziwieniu na moim łóżku siedziała Sam, trzymająca torebkę którą jej pożyczyłam na kolanach. Co się stało? Czyżby coś z nią zrobiła przez przypadek? Nasuwało mi się tyle pytań, ale jak na razie bez odpowiedzi.
***
Yeah ! Skończyłam ! Niestety nie wymyślę  już nic lepszego, a wiem, że na ten rozdział czekacie. Ostatnio mam małe problemy, ale powoli wychodzę na prostą. Dziękuję, że ze mną jesteście. Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad i powiecie kilka słów o rozdziale to bardzo motywuje do pisania. Jesteście wielcy! Kocham was- Carly : )

3 komentarze:

  1. AWWW spotkali sie *__* czekam na nn tylko szybciej ;D -Lussi

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudowny jak zawsze ♥
    Love you Carly ;**
    Czekam na nn. DODAWAJ GO SZYBKO BO UMRĘ TU ZARAZ ! :D -Smiling_Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm..nie wiem co mam myslec. Nie mam pomysłu dlaczego Justin sie tak zachował i czemu Melody z nim nie porozmawiała. Trochę to dziwne. Ale skoro jest juz kolejny rozdział to ide czytac, bo może się tam czegoś dowiem np po co Sam przyszła z powrotem z torebką. -LoveYaBieber_xo

    OdpowiedzUsuń