czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 55

                                                                      Podkład

                    Z krainy Morfeusza wyrwał mnie głos Justina, który oznajmił mi, że lądujemy. Otwierając oczy zauważyłam, iż moja głowa spoczywała na jego barku, a jedna z moich rąk była spleciona z jego. Taki widok momentalnie wywołał u mnie uśmiech. Ten od razu zauważył o co mi chodzi i ścisnął moją dłoń. Po czym sam uśmiechnął się pod nosem. Po wylądowaniu bez żadnych zakłóceń, udało się przejść szybko odprawę, oczywiście Justin nie pozwolił mi nieść żadnego bagarzu prócz mojej własnej torebki, lecz kiedy chciałam zabrać mu jedną walizkę to spojrzał na mnie wzrokiem, który mógłby zabić i powiedział, iż to mężczyźni są od noszenia ciężarów. No tak on jest tak samo uparty jak ja, więc spierając się o to wyszliśmy z lotniska. Tam wsiedliśmy do najbliżej nas stojącej taksówki, wcześniej zapakowując nasze bagaże do samochodu.
Podróż minęła mi dosyć miło, gdyż całą drogę jechałam wtulona w tors Justina. Temu jednak chyba też się to podobało, co było widać po jego uśmiechach. Kiedy chłopak oznajmił mi, że za 5 minut dotrzemy do celu, poczułam jak skręca mi się żołądek. Zapomniałam zupełnie o poznaniu jego rodziny, co zbliżało się coraz większymi krokami. Dosłownie dzieliło mnie od tego 5 minut, które ciągnęły się w nie skończoność. Bałam się nie akceptacji, wszystkiego w końcu pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Moje serce biło w tyn momencie dwieście razy szybciej niż normalnie. Justin chyba to wyczuł, bo poczułam, iż mocniej mnie do siebie przytulił. W końcu po dłuższym czasie dojechaliśmy. Kiedy wysiadłam z auta, poczułam jeszcze większy strach niż w samochodzie. Justin wypakował walizki, zapłacił kierowcy po czym się uśmiechnął i gestem dłoni zaprosił do domu. Ruszyłam pierwsza, a za mną on z walizkami. Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał drzwi, już miałam lekko mówiąc nadzieję, iż nikogo w nim nie ma. Moje myśli jednak się nie spełniły, gdyż drzwi otworzyła starsza kobieta. Tak to była babcia Justina. Trochę zdziwiła się na nasz widok. Wpuściła nas do środka, gdzie panowała taka piękna, świąteczna atmosfera. W końcu dzisiaj 25 grudzień. Dom był niesamowicie ogrzany. Justin odstawił walizki w korytarzu, pomógł mi zdjąć kurtkę, po czym przywitał się ze swoją babcią. Czułam się nieswojo, ale to raczej normalne. Kiedy Justin zauważył moje zmieszanie, odszedł od swojej babci  oraz przytulił mnie do siebie i powiedział:
- Babciu to jest moja dziewczyna, Melody. Trochę się wstydzi, więc muszę dać jej otuchy- tu cicho się zaśmiał.
- Dzień dobry, wcale się nie wstydzę- odparłam patrząc na Justina złowrogim wzrokiem, po czym dodałam kierując wzrok na kobietę - miło panią poznać.
- Mi też jest bardzo miło. Czuję się szczęśliwa, gdyż mój wnuk w końcu postanowił się ustatkować, a nie zmieniać dziewczyny co...
-Babciu... Jest mama i dziadek w domu?
- Oczywiście, że są zaraz ich zawołam, a wy poczekajcie w salonie.
Justin wziął mnie za rękę i zaprowadził do pokoju. Tam usiedliśmy na kanapie obok siebie, czekając na resztę rodziny. Po chwili się zjawili cali rozpromienieni. Przywitałam się z nimi jak kultura nakazywała. Dziadkowie Justina bardzo miło mnie przyjęli, traktowali mnie po drobnej chwili jak członka rodziny. Czułam się wspaniale, lecz niestety tak uważali chyba tylko oni. Gdyż jedynie Pattie- mama Justina miała do mnie jakieś uprzedzenie. Może jakoś tego nie okazywała, ale po prostu można było to wyczuć. No cóż, mam nadzieję, iż to tylko moje głupie złudzenie. Po odpowiadaniu na wszystkie pytania jak się poznaliśmy i w ogóle przyszedł czas na obiad. Muszę przyznać babcia Justina niesamowicie gotuję. Zjadłam wszystko co ona mi nałożyła. Oczywiście nie o było się od głupich żartów mamy Justina. Oczywiście udawałam, że mnie to śmieszyło, gdyż nie chciałam zrobić przykrości swojemu chłopakowi. Nie pozwolę by znowu coś zniszczyło się pomiędzy nami. Po zjedzeniu obiadu Justin zadzwonił do swojego taty i oznajmił mu, że za pół godziny do niego wpadniemy. Mam nadzieję, że chociaż jego tata nie będzie taki jak Pattie. Mój chłopak powiedział, że mam już się ubrać, a on tylko skoczy zanieść walizki na górę i do mnie dołączy. Dał mi całusa w policzek oraz poleciał z bagażami na piętro. Gdy ubierałam buty, nagle jakby z pod ziemi wyrosła przede mną Pattie. Przeraziłam się, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
- Ładne buty, czyżby mój syn ci je kupił?
- Nie proszę pani. Te akurat kupiłam sobie w zeszłym roku, za moje zarobione pieniądze w wakacje, dziękuję też mi się podobają.
- Proszę cię, nie okłamuj mnie dziewczyno. Wiem, że jesteś  z moim synem tylko dla pieniędzy. Nie pozwolę ci na to, rozumiesz! Lepiej zostaw go w spokoju, takich jak ty przewijało się dużo. Znam takie dziewuchy jak ty, kiedy zakręcisz się w jego towarzystwie poznasz wiele osób, które będą ci imponować swoimi pieniędzmi, a ty prędzej czy później  zostawisz mojego syna i pójdziesz w świat. Masz czas do wieczora, żeby wynieść się z jego życia.
- Meloody ! - krzyknął Justin schodzący po schodach.
- Mam nadzieję, że zrozumiałaś. Tu jest synku! Czeka na ciebie!
- O czym rozmawiałyście, mamo?
- Wiesz takie babskie sprawy.
- Kocham cię mamo. Będziemy popołudniu. Pa- dał jej buziaka w policzek, po czym chwycił mnie za rękę i wyprowadził z domu.
Byłam bardzo oszołomiona tym co powiedziała mi mama mojego chłopaka, że nie odzywałam się do niego przez całą drogę, tylko się uśmiechałam i próbowałam jakoś ogarnąć swoje myśli. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że tak mnie potraktowała. Nie zależy mi na jego kasie, czy sławie. Kocham go za jego charakter. Czuję się jeszcze bardziej zagubiona niż przed przyjazdem tu. Justin chyba nie zauważał, że coś jest nie tak z czego ogromnie się cieszyłam. W końcu nie chcę doprowadzać do rozpadu jego rodziny wystarczy, że moja nie jest już w komplecie. Jedyne co postanowiłam to to , że nie posłucham się Pattie. Kocham go i tak łatwo z niego nie zrezygnuję. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy do domu ojca Justina. Jedyne co o nim wiem z opowieści to to, że ostatnio rozstał się ze swoją narzeczoną, z która ma dwójkę dzieci - Jazzy i Jacksona. Wiem również, że ona wyjechała bez żadnego pożegnania czy wyjaśnienia zostawiając go z dzieciakami. Kobiety czasami potrafią byś lekkomyślne i okrutne, ale nie wiedziałam, że aż tak. Justin zadzwonił do drzwi, po chwili w ich progu przywitał nas uśmiechnięty Jeremy, a za nimi  dzieciaki. One zamiast pierw przywitać się ze swoim bratem przybiegły do mnie i mocno do siebie przytuliły. Czułam takie ciepło w sercu, które wywołało u mnie szeroki uśmiech. Justinowi, aż łezka w oku się zaszkliła, jak zobaczył taki widok. W końcu po przywitaniu się ze mną dzieciaki dopiero teraz zauważyły swojego brata. Ten roześmiany od razu chwycił je w pasie i zaczął wyczyniać z nimi jakieś dziwne akrobację. Ja tylko lekko zachichotałam i postanowiłam się przywitać z Jeremym.
-Dzień dobry, mam na imię Melody, miło mi jest pana poznać. Ma pan cudowne dzieciaki.- uśmiechnęłam się podając mu rękę.
Ten to zlekceważył i od razu mnie przytulił. Trochę mnie to zdziwiło. Nagle poczułam jak ręce ojca Justina zjechały mi na moje pośladki. Poczułam się jeszcze bardziej niezręcznie, ale w końcu może to przypadek. Jednak coś mnie od tego odsunęło, gdyż usłyszałam jak Jeremy mówi mi do ucha:
- Jeremy. Nowa dziewczyna mojego syna? Hmm. muszę przyznać ma chłopak gust. Sam chciałbym taką mieć. Możemy chyba to zmienić co? Justin się nie dowie.
Zrobiłam się cała czerwona i zdenerwowana. Szukałam ratunku w postaci Justina. Niestety nigdzie nie mogłam wypatrzeć go wzrokiem, więc musiałam sama zareagować. Powoli wywinęłam się spod uścisku rodzica mojego chłopaka i cicho powiedziałam:
- Nie życzę sobie takiego zachowania.- chwila krępującej ciszy, którą postanowiłam przerwać- Juuuustin!
- Tak słońce?
- O tutaj jesteś. Właśnie się zastanawialiśmy z twoim ojcem gdzie zniknąłeś z dzieciakami. 
- To prawda. Może chodźcie do salonu, pogadamy sobie. Może coś więcej się dowiem o tej twojej koleżance co?
- A więc tato, to nie jest moja znajoma czy koleżanka. To jest moja dziewczyna, Melody. Jej imię i tak już pewnie znasz, bo na pewno ci się przedstawiła. Mogę ci teraz zapewnić, że to nie jest krótki związek. Za dużo o nią walczyłem, by ją tak szybko stracić, więc musisz się przygotować na ustatkowanie swojego syna, gdyż czuję, iż to właściwy czas, a Melody i ja to właściwa para.
- Awwwww. jakie to słodkie. Idealna z was para moi kochani. Mam nadzieję, że pobędziecie trochę dłużej w Kanadzie i zdążę się wami nacieszyć tak samo jak dzieciaki. One bardzo za tobą tęskniły Justin.
- Wiem, wiem, ale na razie się nigdzie nie wybieramy. Póki mam przerwę w karierze chcę spędzić ją tutaj z Melody. Prawda kochanie?
-Tak, tak kochanie. Prawda, prawda. Tylko przepraszam, ale ja się chyba nie najlepiej czuję. Justin zostań z tatą, a ja się chyba przejdę.
- Co się stało?- zapytał przerażony Justin.
- Nic takiego po prostu strasznie rozbolała mnie głowa i brzuch. Czasami tak mam i spacer wtedy jest najlepszy. Ty zostań ja się przejdę.
- Nie ma takiej opcji, razem pójdziemy do domu, a do ciebie tato najwyżej wpadniemy jutro. Nie będziesz się gniewał prawda? Sam rozumiesz, muszę dbać o swoją kobietę.
- Nie no coś ty. Idźcie, mam nadzieję, że jutro będziesz się lepiej czuła i wpadniecie. Może tak pójdziemy gdzieś razem?
- Dobrze tato, zgadamy się! Pa!
- Dziękuję i przepraszam. Do widzenia!
Ubraliśmy się z Justinem, pożegnaliśmy jeszcze raz i opuściliśmy budynek.  Całą drogę chłopak wypytywał się mnie jak się czuję, czy już mi lepiej i czy dam radę iść. Oczywiście zbywałam go jakimiś odpowiedziami. Miałam taki mętlik w głowie, normalnie prawdziwy roller coaster. Czy ja naprawdę muszę mieć takie skomplikowane życie? Przecież nic nikomu nie zrobiłam. No cóż, moje wcześniejsze narzekanie na nudną rzeczywistość, przemieniło się w narzekanie, iż spotykają mnie same złe rzeczy. Nie wiem co mam robić. Pierw Pattie, teraz Jeremy. Mam powiedzieć Justinowi i wyjść na jakąś psychopatkę z urojeniami? Nie pozwolę zniszczyć przeze mnie jego rodziny. Zostawię to dla siebie, może akurat będzie ok.

***
Po wspólnej kolacji z rodziną Justina, udałam się z nim na piętro w celu odświeżenia się oraz pójścia spać. Poprosiłam Justina, aby pierwszy poszedł się wykąpać. Ten po długich namowach w końcu poszedł. Ja za to usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować cały dzisiejszy dzień już po raz kolejny.  Siedziałam tak, kiedy nagle do pokoju weszła osoba, której naprawdę nie chciałam w tym momencie widzieć.
- Ooo Melody! To ty jeszcze tutaj jesteś?
- Tak jestem. Nocuję tutaj?
- Chyba coś ci mówiłam popołudniu na ten temat.
- Pattie, wiem co mówiłaś, ale ja kocham twojego syna za to jaki jest, a nie za to ile ma zer na koncie. Naprawdę mówię prawdę. Uwierz mi.
- Wiesz ile dziewczyn tak mówiło? Nie sądzę, że jesteś wyjątkiem. Nawet nie wyglądasz na taką.
- Naprawdę pani nie może mi dać szansy? Naprawdę ciebie nie zawiodę.
- Masz 5 minut na wyniesienie się z tego domu albo..
-Albo co mamo?!
-Justin?!- powiedziałyśmy równocześnie.
- Od jak dawna tu stoisz? -spytała Pattie.
- Od dość dawna, żeby usłyszeć wszystko dokładnie. Nie spodziewałem się tego po tobie matko. Skoro nie chcesz tu mojej dziewczyny to znaczy, iż nie chcesz tutaj i mnie. Nic tu po nas Mel. Idziemy do mojego taty.
Widząc jak Pattie zanosi się płaczem, postanowiłam się odezwać:
- Justin zostańmy. Naprawdę nic się nie stało. Proszę?
- Nie Melody, słyszałem wszystko dokładnie. Tego nie można nazwać tak po prostu nic się nie stało! Moja mama chciała, abyś zniknęła z mojego życia! To nie jest nic. Ona chciała mi  ciebie zabrać! Nie pozwolę na to! Bierzemy walizki i idziemy do niego, on na pewno nie będzie miał takich uprzedzeń co moja mama.
Wszystko toczyło się tak szybko, że nie nadążałam. Szybko pakujący z powrotem rzeczy, które wcześniej rozpakował Justin, krzyczenie, proszenie o zostanie, kłótnia pomiędzy matką, a synem. Znowu wyjdę na tą najgorszą. Jedyne co mnie przeraża to naprawdę zamieszkanie z Jeremym. Boję się go.
*******
Dzisiejsza wiadomość o supporcie mnie dobiła, ale muszę to przeboleć. Jadę tam dla Justina!  Szkoda, że nie mam M&G ani nie mogę go wygrać. Najwidoczniej nie jest mi to pisane, ale ważne, że w ogóle tam będę i to w otoczeniu takich fanów, jakimi są Beliebers! :) Kocham was najmocniej na świecie, do wyściskania każdego z was zostały mi 2 dni! Nie mogę się doczekać, a co do rozdziału to jest jednym z najdłuższych na tym blogu! Napisałam go pod wpływem emocji, więc pewnie nie jest tak dobry jak poprzednie. Już zbliżamy się coraz bliżej 60 ! Czyżby to był koniec wspólnego życia Melody i Justina? Musicie czytać, by się dowiedzieć :) Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa!
Love you ♥ ! - Carly

3 komentarze:

  1. CUDOWNY, BOSKI, ŚWIETNY ! <3
    No takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam :p Myślałam, że dasz trochę odetchnąć tej biednej Melody, a tu coraz więcej niespodzianek :O
    No czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że między Mel i Justinem nic się nie zmieni bo przecież żadne z tych rzeczy nie jest jej winą :( -Smiling_Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaaa! Nieźle przedstawiłaś rodziców Justina. Niech tylko Jeremy jej nie zgwałci, chociaż i tak mam przeczucie, że to nastąpi, ale oby nie :) Niestety oprócz tego, że chłopakiem Melody jest sam Justin Bieber, to nic dobrego jej się nie przytrafia, ja bym chyba psychicznie na jej miejscu już nie wytrzymała. Mam nadzieje, że to jednak zakończy się dobrze i będzie na blogu Happy End :)
    P.S. Mnie też wiadomość o supporcie totalnie zbiła, ale mam nadzieje, że zachowamy się jakoś w miarę kiedy Honey będzie na scenie, żeby nie przynieść takiego wstydu Polsce przed Justinem.
    P.S.2 Uda nam sie spotkac prawda? :D -LoveYaBieber_xo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuu… wszędzie pech ;c. Wyślij ich najlepiej na drugi koniec świata ;d. Może tam w końcu uciekną od tych ciągłych problemów… ale to zależy już od Ciebie ;P. Pisz daleeej, proszę ;*.

    PS Mama nadzieję, że zdasz jakąś krótką relacje ;D ? -KaTe

    OdpowiedzUsuń