czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 49




                                                                Podkład

              Patrzył na mnie groźnym jak i zmartwionym wzrokiem, ściskając równocześnie palce w pięść. Widząc to momentalnie założyłam na nos ponownie okulary i spuściłam głowę. Nie miałam zamiaru w takiej sytuacji pierwsza się odzywać, na szczęście moje myśli przerwał zachrypnięty i lekko poddenerwowany głos Justina :
-Czy to on ci to zrobił?
- Nie to nie on. Dostałam drzwiami od Sam rano. Wiesz przecież jaką jestem niezdarą.
- Melody proszę..
- Mówię prawdę nie drążmy tego tematu. Mógłbyś mnie odwieźć do miasta.
- Dobra niech ci będzie, ale jak się dowiem, że to on to uwierz mi, iż tak tego nie zostawię. Dobrze zawiozę cię, ale pierw weźmiesz to- wyjął ze swojej kieszeni telefon i wcisnął mi go do ręki.
- Co to jest? Znaczy wiem, że to telefon, ale po co przecież mam swój .
-Melody twój telefon ma twój- wziął wdech- ojciec, a ja chce mieć z tobą kontakt.
- Justin nie mogę tego wziąć.
- Melody potraktuj to jako prezent ok?
- Nie ok. Justin ty musisz mnie zostawić, zapomnieć o kimś takim jak Melody Tucher.
- Ty chyba w tym momencie siebie nie słyszysz?! - krzyknął na mnie, tak że się go przestraszyłam.
- To jest jedyne wyjście. Narażam cię na niebezpieczeństwo, ty nie wiesz jaki jest mój ojciec. Nie znasz go. Tak będzie łatwiej.
- Nie obchodzi mnie to co się stanie. Nie obchodzi mnie zdanie twojego ojca. Melody niekoniecznie łatwe wyjście jest dobre. Kochamy się tak? Miłość jest ważna w naszym życiu. Nie rób czegoś czego nie chcesz.
- Ale mnie obchodzi i nie pozwolę ci na to. To koniec, pogódź się.
- Czyli uważasz, że miłość  nie jest ważna  w twoim życiu?
- Nic takiego nie powiedziałam.
- To dlaczego chcesz to zakończyć.
- Nie muszę ci się ciągle tłumaczyć po prostu zapomnij. Zawieź mnie teraz do miasta i odpuść sobie.
Justin się już nie odezwał, odwrócił się i ruchem głowy kazał mi wsiąść do jego auta. Droga do centrum przebiegła w bardzo krępującej ciszy. Chłopak był skupiony na drodze, a ja tempo wpatrywałam się w to co dzieję się za oknem. Po kilkunastu minutach jazdy, Justin zaparkował przecznicę dalej niż mój dom. Zgasił silnik i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Nie chcąc tego przedłużać po prostu powiedziałam:
-Przepraszam i dziękuję wiesz za co- i wysiadłam.
Zamykając drzwi od auta usłyszałam tylko cichy szept: " To nie jest koniec. To tylko przegrana walka, a nie wojna". Posiadacz tego głosu myślał, że go nie słyszę dlatego, żeby nie podpadło szybkim krokiem udałam się do domu. Przekraczając próg budynku starałam się wyłączyć wszystkie myśli, które wirowały wokół pewnego nastolatka. Miałam nadzieję, że nikogo z rodziny nie będzie, gdyż nie miałam ochoty na rozmowę. Jednak się myliłam przechodząc przez salon usłyszałam wołanie mamy:
-Melody to ty?
- Tak mamo. Co chcesz?- odpowiedziałam.
- Możesz do mnie przyjść, jestem w kuchni.
Bez słowa odpowiedzi udałam się do niej. Zauważyłam, że coś gotuje. Podeszłam bliżej niej i się przytuliłam. Ona zrobiła się jakaś sztywna i lekko mnie od siebie odsunęła, po czym rzekła:
- Czemu nosisz okulary przeciwsłoneczne w listopadzie?
- Zapytaj o to swojego męża.
Już nie chcąc jej się tłumaczyć, poszłam bez słowa na górę. Tam rzuciłam torbę szkolną w kąt jak zazwyczaj i położyłam się na łóżku.  Po kilku  minutach usłyszałam, że ktoś siada na moim łóżku. Spojrzałam na tą osobę i okazało się, że to moja mama. Gdy dowiedziałam się kto zakłóca mi mój spokój, odwróciłam głowę w drugą stronę. Mama westchnęła i powiedziała:
- Kochanie, wiem że go kochasz i wiem również co powiedział tata. Daj mu trochę ochłonąć, a na pewno wszystko się ułoży. Jeżeli chcesz mogę pogadać z ojcem na temat Justina?
- Mamo, to i tak nic nie da. Wiem jaki jest tata, jeżeli się uprze  nikt nie zmieni jego zdania. Poza tym skończyłam dzisiaj z Justinem po szkole, więc proszę zostaw mnie w spokoju.
Kobieta bez słowa wyszła z pokoju i zrobiła to o co prosiłam. W pokoju panowała kochana i długo wyczekiwana cisza, która została ponownie zakłócona przez wibrację. Zaraz jakie wibrację?! Szybko podbiegłam do torby, z której dobiegały. Zobaczyłam, że na wyświetlaczu jest napisane "Justin dzwoni". Zrobiłam zdziwioną minę i szybko odebrałam:
- Justin?
-Słyszę, że znalazłaś telefon. Cieszę się.
- Czyś ty oszalał?!
- Jadę do twojego ojca do pracy, pogadam z nim. To chyba jest rozsądne.
- Justin nie rób tego proszę.
- Melody nie bój się. Dam radę, nie boję się go. Trzymaj kciuki.
I po chwili usłyszałam sygnał zakończonej rozmowy.  Gdy przypomniałam sobie słowa taty z poprzedniego dnia momentalnie zalałam się łzami.  Pobiegłam szybko do łazienki, gdzie się zamknęłam. Usiadłam przy wannie i próbowałam się uspokoić. Jednak przed sobą miałam cały czas wizję zakrwawionego i nie oddychającego Justina. Na takie widoki, które plątały się po mojej głowie, cała się trzęsłam. Otworzyłam szafkę, która była obok i znalazłam tam żyletki taty. Sięgnęłam po jedną  i zaczęłam ją obracać w ręce. Wiedziałam, że to złe. Przypomniały mi się zdania, które wypowiadałam na temat osób, które się cięły czy chciały się zabić. Nie potrafiłam ich zrozumieć. Teraz poczułam się jak one. Dokładnie dowiedziałam się co czuły.  Nie spodziewałam się tego, że jestem aż tak słabą osobą psychicznie. Wzięłam kilka głębokich wdechów, podwinęłam rękaw koszulki, wzięłam kolejny wdech po czym wykonałam pierwsze cięcie. Poczułam ból, ale jakby lekką ulgę. Wykonałam drugie cięcie lekko pod pierwszym. Zauważyłam, iż krew cieknie mi po ręce po czym rozpryskuje się na kafelkach. Wiedziałam, że muszę przestać jednak nie potrafiłam. Po kilkunastu minutach zauważyłam że wykonałam już kilkadziesiąt cięć, a moja ręka była cała w soczystej czerwonej mazi. Wpatrywałam się w swoją rękę nie wiedząc co mam dalej zrobić, nawet nie zauważyłam kiedy rozpłakałam się jak dziecko. Oparłam głowę o ścianę i wykonałam kolejne cięcia, lecz teraz krzyknęłam. Po chwili usłyszałam krzyki Sam i mojej mamy. Stały przed łazienką, próbowały otworzyć, lecz niestety były zamknięte. Zrobiłam następne cięcie i kolejna struga krwi poleciała po ręce. Cały czas słyszałam krzyki rodzicielki i kuzynki, a brzmiały one następująco: "Mel co ty wyprawiasz, otwórz te drzwi! " , " Melody to ja Sam proszę otwórz" itp. W pewnym momencie usłyszałam jak mama drze się do słuchawki. Rozpoznając kto jest rozmówcą strasznie się przestraszyłam. Był to mój ojciec. Wzięłam ostatni wdech i wydech i jedynym zdaniem, które wypowiedziałam było" Justin, kocham cię i zawsze będę", po czym wykonałam najmocniejsze cięcie. Wyrzuciłam jak najdalej od siebie żyletkę i czułam jak powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Zjechałam na podłogę, miałam widok na drzwi, które się otworzyły, usłyszałam tylko piski i krzyki po czym zamknęłam swoje oczy i już nic więcej nie pamiętam. Tak, straciłam przytomność, ale czy tylko?
***
Napisałam pod napływem natchnienia krótki, ale myślę, że udany rozdział. Jestem nawet z tego dumna. Nie miałam w planach takiej akcji, ale skoro zbliżamy się do 50 rozdziału to.. Hmm nie muszę dokańczać. Mam nadzieję, że wam też się spodobało. Co prawda weekend się kończy i jutro trzeba iść do szkoły. Zazdroszczę tym co mają ferie, ale cóż każdy je miał bez wyjątku. Dziękuję wam za wszystko i życzę udanego tygodnia. Wasza Carly.
P.s. Liczę na komentarze :)

4 komentarze:

  1. Dobrze wiesz, że Cię kocham i kocham to co robisz i piszesz ♥ Ale nie muszę Ci chyba powtarzać, że jesteś zajebista ? <3 Niuniu jesteś najlepsza. Nie mówię tu tylko o rozdziale, ale o całym blogu i tym co mówisz, myślisz, piszesz, robisz. To pokazuje jak wrażliwą, kochającą jesteś dziewczyną. Masz wielkie serce, a ja cholerne szczęście, że poznałam kogoś takiego jak Ty. Poznałyśmy się przypadnie .. twitty na TT, 1 telefon, rozmowy, sms'y, a ja z dnia na dzień zaczynam zdawać sobie sprawę jak bardzo jesteś dla mnie ważna i że stajesz się moją przyjaciółką ♥ Mam nadzieję, że tak będzie wiecznie ♥ Dziękuję Ci za wszystko co robisz, za to że jesteś <3 Nigdy nie bd Ci się w stanie za to odwdzięczyć ♥ -Smiling_Marta

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie potrafię skomentować odpowiednio tego rozdziału. Po prostu wydaje mi się, że jest najsmutniejszy ze wszystkich. Justin tak o nią walczy, mam nadzieję, że mu się uda, a nie zakończy się to na jej śmierci. Wolę zdecydowanie zakończenie’I żyli długo i szczęśliwie…’ niż np ‚I Melody skonała na łóżku szpitalnym…’ jeśli masz wizję taką jak w pierwszym przykładzie błagam zmień swoją koncepcje. Niech te tragedie się w końcu dla nich zakończą i wszystko będzie dobrze. Ogólnie to ja licze na to, że 50 nie będzie ostatnim rozdziałem na tym blogu. Ewentualnie jeśli tak planujesz, a tego bym nie chciała, to obiecaj, że rozpoczniesz kolejne tak fascynujące opowiadanie.
    Buziaki :***
    LoveYaBieber_xo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Matko oby jej się nic takiego nie stało. Czekam na kolejny. -@Agaulka

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny . nie spodziewalam sie takiej akcji . normanie genialny :)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń