czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 50

                                                                Podkład
            Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu. Mianowicie w pomieszczeniu bez okien i drzwi. Wszędzie było przerażająco biało. Leżałam na posadzce, tak bezbronnie. W końcu po chwili obserwacji i zauważeniu, że nikogo nie ma, podniosłam się z niej.  Rozejrzałam się jeszcze raz i nadal nikogo ani nic nie  zobaczyłam. Przypomniałam sobie co działo się wcześniej i gwałtownie mój wzrok padł na ręce. Nie było na nich ani rysy czy  zacięcia. Czyżbym nic sobie nie zrobiła? Nie to raczej niemożliwe. Zastanawiając  się nad tym, nie zauważyłam jak jakaś osoba do mnie podeszła i mi się przyglądała. Po chwili zorientowałam się, że owa postać stoi przede mną. Z grzeczności uśmiechnęłam się do niej  i powiedziałam :
-Dzień dobry, czy dowiem się od ciebie gdzie jestem?
-Jesteś na granicy śmierci-odpowiedziała owa postać.
- Jak to na granicy? Czy ja w tym momencie walczę o życie?
- Dokładnie Melody. Jednak z ciebie mądra dziewczyna.
- A wiesz czy wygram tę walkę ?
- To zależy od ciebie. Czy chcesz wrócić czy nie?
- Chciałabym, ale..
- Ale?
- Ale boję się rzeczywistości czy konsekwencji tego co zrobiłam.
- Nie martw się. Jesteś wspaniałą dziewczyną, wszystko będzie dobrze jeżeli wszystko dobrze rozegrasz.
- Hmmm to ja …
- Zaraz, zaraz nie tak prędko..- odezwała się druga postać, która momentalnie pojawiła się obok tej pierwszej.
- Co się stało? – zapytałam.
- Chcesz tam tak po prostu wrócić? Kiedy twój chłopak oszukał cię na początku waszej znajomości!!  To drań, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cię wykorzystał! – krzyczał ten drugi.
- Przestań!! To nie jego wina! To był wypadek nie mieszaj jej w głowie! – odpyskował pierwszy.
-  Ale o co chodzi?- zapytałam z przerażeniem w głosie.
Przecież oni chyba nie mówią o Justinie.
- Dobrze, powiem ci jeśli będziesz tego chcieć. – odparł ten drugi.
- Chcę.
-A więc twój chłopak cię potrącił. Nawet nie wiesz, że przez ten wypadek nie będziesz mogła mieć dzieci. Wykonali ci małą operację, ale rana zagoiła się szybko i tak jakby nie masz po niej śladu. Może też dlatego, że ten debil zapłacił za to lekarzom, żeby nie było żadnego znaku.  Po czym wysłał swojego przyjaciela aby namówił  twojego doktora aby sfałszował dokumenty i żebyś się o tym nie dowiedziała, a sam zaczął się z tobą zadawać abyś nie zrobiła afery i nie podała go do sądu. Do tego czasu nie byłaś u żadnego lekarza, więc się o tym nie dowiedziałaś, ale ja już nie mogłem patrzeć jak cię okłamują. Teraz na serio chcesz wracać na ziemię i być znowu skrzywdzona? Lepiej chodź ze mną, gdzie będzie ci lepiej .
Gdy usłyszałam historię tego drugiego, czułam że lecą mi łzy. Nigdy nie będę mamą małego  maleństwa. Nie założę prawdziwej rodziny, a on tak bezczelnie  mnie wykorzystał. Myślałam, że mnie kochał, a to było zwykłe złudzenie?! Nie wierzę w to! Dlaczego przez tyle czasu mnie wykorzystywał!
- Melody, posłuchaj teraz mnie– powiedziała osoba,  którą spotkałam jako pierwszą-To prawda Justin tak zrobił i to, że nie możesz mieć dziecka, ale on naprawdę cię kocha.
- Chcę tam wrócić teraz!
I nagle wszystko zaczęło mi się rozmazywać, upadłam. Poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Nie mogłam zaczerpnąć powietrza, dusiłam się. Po chwili ponownie otworzyłam oczy i poraziło mnie światło świetlówek, więc z powrotem je zamknęłam.  Po czym znowu je otworzyłam. Pierwsze co zrobiłam prześwietliłam miejsce gdzie się ty razem znalazłam. Byłam w szpitalu, podłączona do dużej ilości urządzeń. Na rękach miałam zawinięte bandaże, które były różowiutkie od krwi. Po chwili usłyszałam jak wchodzi pielęgniarka. Spojrzała się z szokiem w oczach na mnie i gdzieś pobiegła. Długo nie musiałam czekać, wbiegło do sali kilku lekarzy.  Zadawali masę pytań, jeden przez drugiego, nie wiedziałam co mam odpowiedź. Byłam przerażona. Po chwili zapanowała cisza i ponownie tym razem jeden na spokojnie się odezwał :
- Melody, czy coś cię boli? Czujesz się dobrze?
- Hmmm..pieką mnie trochę ręce, strasznie sucho mi w gardle i czuję się senna.
- Dobrze, to pani pielęgniarka zaraz przyniesie ci trochę wody i poda lek, żebyś zasnęła.
-Panie doktorze?
- Tak  słucham ciebie ?
- Mogłabym się dowiedzieć kiedy wyjdę ze szpitala?
- Myślę, że tak za około 4 może 5 dni jak badania będą w porządku .
- Dobrze, dziękuję.
Lekarz jedynie się uśmiechnął i wszyscy razem opuścili pomieszczenie. Po chwili tylko przyszła pielęgniarka ze szklaną wody. Pomogła mi się napić dodała jakieś lekarstwo do kroplówki i wyszła.  Po kilku minutach odleciałam w krainę Morfeusza.
***
Nazajutrz obudziłam się całkowicie wypoczęta. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam mamę i tatę. W tym momencie żałowałam, że w ogóle je otworzyłam. No, ale cóż muszę w końcu mieć to za sobą. Mama jak zobaczyła, że już nie śpię, wstała z miejsca i się do mnie przytuliła. Poczułam, że ona płaczę, a tata stał i nie wiedział co ma powiedzieć. Postanowiłam że pierwsza zabiorę głos:
- Mamo nie płacz… Proszę cię.
- Jeny nawet nie wiesz jak się cieszę, że żyjesz. Tak się bałam- odpowiedziała.
- Mamo, przepraszam.
- Dobrze córeczko, ale obiecaj, że więcej nie napędzisz  nam takiego stracha.
-Obiecuję.
I się do siebie ponownie przytuliłyśmy, płacząc jak te wariatki ze wzruszenia.  Przerwał nam pisk. To była Sam. Dziewczyna jak zobaczyła mnie żyjącą natychmiast do nas podbiegła i również się przytuliła. Brakowało mi tylko uścisku taty.  Czułam jak coś go gryzie. Patrzył na nas z uśmiechem na ustach i z łezką w oku, a podobno faceci nie płaczą.
- Tato, ej no nie płacz.
- Ja nie płaczę. Po prostu jestem szczęśliwy, że moja córka żyję, a jednocześnie jestem zły, bo przeze mnie tu jesteś.
- Tato, nie myśl o tym, to nie twoja wina. Chodź tu do nas, jest jeszcze miejsce.
I wszyscy całą rodzinką się przytulaliśmy. Rodzice opowiadali mi jak było im ciężko, kiedy byłam te kilka dni w śpiączce.  Sam opowiadała mi jak ją nastraszyłam i dawała mi kazania, ale ogólnie było mi miło, że aż tak się o mnie martwili. Zdziwiło mnie tylko, iż nikt jeszcze nic nie powiedział o Justinie.  Sama nie wiem czy bym chciała go teraz zobaczyć, po tym co powiedziała mi ta osoba. Muszę się upewnić czy to w ogóle prawda. Zapytam się później lekarza, a teraz się nacieszę moją rodzinką. Okazało się, że każdy w szkole się o mnie martwił, nawet zrobili miejsce gdzie się modlili abym wróciła do świata żywych. Było mi tak ciepło na sercu, że aż zakręciła mi się w oku. Rodzice w ogóle nie chcieli mnie opuszczać, ale uświadomiłam ich, że jestem pod świetną opieką i jakby coś się działo to ich powiadomią.  Poprosiłam tylko Sam, aby na chwilę ze mną została. Ta już chyba wyczuła o czym będę chciała z nią pogadać i po opuszczeniu przez rodziców  sali, zaczęła swój monolog:
- Melody, wyczuwam czego chcesz się dowiedzieć, więc od razu ci powiem.  Jeżeli chodzi ci o to jak się tu znalazłaś to już ci mówię. Siedziałam z twoją mamą i gadałam sobie w salonie o twoim zachowaniu. Nagle usłyszałyśmy twój krzyk. Szybko pobiegłyśmy na piętro. Zamknęłaś się w łazience, a my nie wiedziałyśmy jak się tam dostać. Twoja mama zadzwoniła do twojego taty, który natychmiast przyjechał, lecz nie sam. Przyjechał samochodem Justina i z nim. Wyważyli drzwi od łazienki i my z twoją mamą zaczęłyśmy krzyczeć z przerażenia. Twój ojciec stał jakby ktoś go poraził prądem, a Justin szybko do ciebie podbiegł i wezwał karetkę. Wziął twoją głowę na kolana, przytulił cię do siebie i szeptał, a właściwie krzyczał żebyś go nie zostawiała oraz że cię kocha. Po kilku minutach zjawiła się karetką i cię zabrała. Wszyscy udaliśmy się samochodem Justina do szpitala.  Tam czekaliśmy na to co powiedzą nam lekarze. Nikt do siebie się nie odzywał. Twój ojciec chodził poddenerwowany, ja z twoją mamą płakałam, a Justin siedział na krześle i również płakał. Nie żartuję widziałam to.  Przez kilka dni czekaliśmy aż w końcu się obudzisz. Ja z rodzicami wracaliśmy do domu, lecz on cały czas siedział na korytarzu praktycznie w ogóle się nie ruszał, prócz chodzenia do toalety, ale nawet gdy musiał robił to niechętnie. Gdy dowiedział się, że się obudziłaś ucieszył się, ale już nie pojawił się w szpitalu. Słuch o nim zaniknął. Przykro mi Melody.
- Nie wiem co powiedzieć Sam – i rozpłakałam się jak dziecko.
Sam szybko mnie do siebie przytuliła i płakała razem ze mną. Siedziałyśmy tak przez  kilka godzin, po czym kazałam jej wracać, bo robiło się już późno.

***
Przez mój cały pobyt w szpitalu dowiedziałam się, że naprawdę nie mogę mieć dzieci. Choć lekarz powiedział, że trzeba wierzyć, iż się uda je mieć w końcu całe życie przede mną. Rodzice i Sam odwiedzali mnie codziennie. Justin nie pojawił się ani razu. Próbowałam się z nim skontaktować, ale nikt nie odbierał. Sam nawet rozmawiała z Chrisem, ale on też nie miał z nim kontaktu. Prasa w ogóle o nim nie pisała. Nikt nie wiedział co się z Justinem dzieje, nawet jego rodzina. W szpitalu poznałam masę miłych ludzi. Po wyjściu z niego miałam odpoczywać i tak się starałam. Z resztą nawet na sekundę w domu nie zostawałam sama. Wszyscy traktowali mnie jak małe dziecko, które nie umie się sobą zająć. Powoli zaczynało mnie to wkurzać, ale nie mogłam zrobić im awantury kiedy tak przeze mnie cierpieli  podczas gdy byłam w śpiączce. W między czasie mojego odpoczynku  odwiedzili nas nawet rodzeństwo Beadles. Sam była w siódmym niebie. Ja z Caitlin tylko chichotałyśmy po kątach, a po kilku dniach z siostrą Chrisa zauważyłyśmy, że jej brat i moja kuzynka szepcą sobie słówka na ucho, trzymają się za ręce, całują w kąciki ust. To już było pewne, że są parą. Oby dwie nas to cieszyło, gdyż te wariaty do siebie pasowały.  Po jakiś dwóch tygodniach spędzonych w domu z przyjaciółmi, poprosiłam mamę, a wręcz ubłagałam o wyjście na miasto.  Nie było to łatwe, ale się udało. Na zakupach z dziewczynami szalałyśmy jak nigdy. Biedny Chris musiał tylko nosić nasze torby i oceniać jak wyglądamy w przymierzanych ubraniach. Po kupieniu masy rzeczy i oczywiście posiłku w mieście zmęczeni udaliśmy się do domu.  Tam wypiliśmy ciepłą rozgrzewająca herbatkę, gdyż w  grudniu było dosyć mroźno. Na samą myśl, że za  3 tygodnie święta się uśmiechałam. Szkoda, że spędzę je bez jednej osoby, no ale cóż los tak chciał.
***
Te trzy tygodnie zleciały zanim się obejrzałam. Rodzice już odpuścili mi tę opiekę i zaczęli powoli mi ufać, ale do pełnego zaufania jeszcze potrwa. Dziś jest 23 grudzień, dzień przed gwiazdką. W ten dzień postanowiłam zrobić świąteczne zakupy. Wstałam bardzo wcześnie rano, ubrałam się, spięłam włosy w kucyk, zjadłam tosta, zostawiłam kartkę na blacie informującą o moim wyjściu i wyszłam na zakup prezentów. Te święta spędzamy z rodzicami Sam i jej siostrą, z rodzicami i rodzeństwem Beadles oraz z moją rodzinką.  Także praktycznie dla każdego musiałam kupić jakiś upominek. Nie chciałam, żeby było coś drogiego czy ekstrawaganckiego. Po prostu miał być to prezent taki ode mnie. Powietrze dzisiaj było dosyć mroźne i na moją prośbę zaczął padać śnieg. Właśnie o to mi chodziło. Kocham gdy na święta jest mroźnie i otaczają mnie śnieżne zaspy.             Z uśmiechem na twarzy udałam się do największego centrum handlowego.
***********************
Miało wyjść fajnie jednak nie wyszło. Nie podoba mi się ten rozdział i nie zdziwię się jeśli wam też nie. Jednak jestem dumna, że dobrnęliśmy już do 50 rozdziału :) Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze :3 Jestem z was meeega dumna : D Mam nadzieję, że spotkam się z moimi czytelnikami chociaż na 5 minut w Łodzi i będę wam mogła jakoś podziękować:3 Dziękuję wam za wszytko i teraz naprawdę nie wiem za ile będzie nowy rozdział :(

3 komentarze:

  1. Super blog, kocham GO !! ;** -Kasia ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Co się dzieje z Justinem? Czemu tak nagle zniknął? Czekam na kolejny.
    http://jessica-and-justin-love.blogspot.com -@Agaulka

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo…Juz myslałam, że zapomniałas o tym jej wypadku i tym, że nie będzie mogła miec dzieci. :) A tak to rozdział jak zwykłe super, nie wiem co Ci sie w nim nie podoba.. Martwie sie o Justina, mam nadzieje, ze nic powaznego mu się nie stało. A, ze jestem ciekawa to od razu zaczynam czytac kolejny. :)
    P.S. No ja mam nadzieje, ze nasz plan wypali i choc na chwile spotkamy sie przed ty koncertem <333 -LoveYaBieber_xo

    OdpowiedzUsuń